niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 14

 Było 40 po 20, niosłam z Rozalią 2 skrzynki żarcia na imprezę u Kastiela. W sumie to wolałam nie wyobrażać sobie, co tam będzie się działo. Drzwi otworzył nam Lysander w podkoszulce.
-Wchodźcie. - uśmiechnął się.
-Sam jesteś? - spytałam.
-Tak, Kastiel poszedł po napoje, Armin po kolumny, Alexy ogarnia u siebie muzykę, a Kentin... W sumie nie wiem co robi. - wyliczał. -To wszystko? - spytał lekko zmieszany, kiedy odstawiłyśmy skrzynki w kuchni.
-Więcej mamy w samochodzie.
-Kto was podwiózł?
-Kentin!
-I co, zamiast wam pomóc siedzi sobie teraz w samochodzie? Ale z niego leń... - zaśmiał się Lys.
-Proszę cię, Ken opycha się ciastkami i gada z Alexem, nie ma czasu na takie przyziemne sprawy jak impreza! - dodała Roza.
-Dobra, chodź, bo rudzielec jak wróci do zawału dostanie, że tylko tyle mamy. - zaśmiałam się.
 Po 15 minutach pozostałe żarcie był już w samochodzie tego idioty.
-Dobra, to my idziemy się wyszykować. - krzyknęła Rozalia wychodząc.
-Już? impreza dopiero o 9! - zdziwił się Lysander.
-Oj, nie znasz się na kobietach. Do wieczora! - w drzwiach wpadłam na rudą małpę.
-Uważaj jak chodzisz ciemna maso! - warknął. - Prawie wszystko zbiłem przez ciebie.
-Ty byś zbił, ja nie, byłaby twoja wina. - burknęłam, a kiedy odstawił skrzynkę żeby mi coś powiedzieć, popchnęłam go, żeby go unieszkodliwić.
-Dzieci, spokój! - krzyknęła Roza.
-To była tylko samoobrona! - krzyknęłam i skrzyżowałam ręce nie piersi. - Poza tym on zaczął!
-Przypominam, że to ty na mnie wpadłaś!
-Oj, zamknij się, wziąłeś mnie z zaskoczenia! - rzuciłam mu takie spojrzenie, że powinien leżeć już w grobie, ale on uśmiechnął się szatańsko.
-Powiadasz, że cię wziąłem? - uśmiechał się dalej.
-Widzę, że masz ciekawe myśli, ale odpowiem ci grzeczni: Chyba w snach! - odwzajemniłam uśmiech, po czym dodałam. -Mam ci przypomnieć o nagraniu?
-Nie musisz. - burknął nieprzyjemnie, podniósł się (inteligent), wziął skrzynkę i wszedł do domu.
-Oj, Lysio mu nie odpuści, że się na ciebie wydarł! - zaśmiała się Rozalia.
-A co ma Lysander do tego? - przyjrzałam jej się uważniej, jest jakaś podejrzana...
-Oj nic, nic! - śmiała się. - Nie lubi gdy jego przyjaciele się kłócą. - uśmiechnęła się tajemniczo,wiedziałam, że nie o to jej chodziło.
-Domyślam się. - powiedziałam cicho.
 W moim domu Rozalia przygotowała sobie tzw. "niezbędne rzeczy", a to oznaczało zaledwie małą część kolekcji jej kosmetyków i przynajmniej kilka sukienek, bo "nie wie w której wygląda najlepiej". Ja nie miałam z tym aż takiego problemu, kiedy Roza przymierzała sukienki, ja wzięłam prysznic, umyłam włosy, potem je wysuszyłam i ubrałam się we wcześniej przygotowaną sukienkę. Górę miała beżową w czarne kropki, dół był granatowy, do tego brązowy pasek i ciemno-niebieska torebka. Założyłam koturny pod kolor i naszyjnik od Armina (patrz Rozdział 13).
 Pomalowałam się i zeszłam na dół, a Alexy który wziął się nie wiadomo skąd bił mi brawo wraz z Rozalią. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na naszyjnik. Za 15 9. Rozalia była prawie gotowa, w końcu się zdecydowała na czarną na górze sukienkę i beżową na dole z czarno-beżowym paskiem związanym w kokardę. Przez kolejne 5 minut tylko na nią patrzyłam i czekałam, aż wreszcie krzyknęła "Gotowa!" i zaczęłam jej bić brawo, bo całkiem nieźle się wyrobiła.
 Alexy z Kentinem siedzieli na przodzie i nie zwracali na nas uwagi, dopóki nie dałam Rozalii szminki a ja sama nie wyjęłam tuszu do rzęs, którymi namalowałyśmy chłopakom przepiękne wąsy. Jak się okazało, Alexy całkiem nieźle w nich wyglądał, dlatego kazał mówić do siebie przez resztę wieczoru Pan Wąsaty.
 Kiedy byliśmy na miejscu, muzyka już grała, a staliśmy dość daleko od domu rudej małpy, więc Armin ogarnął naprawdę dobre kolumny.
 Na początku wszyscy tańczyliśmy, najpierw w parach. Ja oczywiście z Arminem, Kastiel z Kim, Lysander z Violettą, Nataniel z Melanią, Alexy z Kentinem, Leo z Rozalią i kilka par razem ze sobą. Przyjrzałam się uważniej niebieskowłosemu. Kentin jest od niego wyższy, ale położył mu głowę na ramieniu przy wolnym tańcu. Och, jak uroczo! (x3)
 Następnym tańcem był Gangnam Style, to znaczy każda dziewczyna ujeżdżała swojego partnera, w przypadku Alexa i Kentina... Ojej, uciekli, nicponie! I tak ich znajdę!
 Potem tańczyliśmy sami, potem jeszcze Makarenę (ułi ułi! xD) i Harlem Shake (SWAG! XD). Ogólnie rzecz biorąc, był spory nie ogar. Ale uwaga, uwaga! Do gry wkroczyły tzw. napoje, czyli piwo itd... Dzięki nim zaczęliśmy się rozkręcać. Podgłośniliśmy muzykę, aż tu nagle Kim ryczy:
-Ej, Kastiel zabija Nataniela w kuchni!
 I rzeczywiście, w kuchni chłopcy zaczęli się bić, ale nie tak jak normalnie, w wykorzystaniu mebli i różnych takich. Obstawialiśmy kto wygra, postawiłam dychę na Kasa, który wygrał, a ja zgarnęłam 20 dollarów, yeah! Jak tak jestem w temacie, to dodam, że ruda małpa niby wygrała, c'nie, ale kosztem 3 krzeseł, 1 szklanki i talerza, oraz, rzecz jasna dziury w ścianie, ale jakoś nikt się nie przejął! No, może oprócz rodziców Kastiela.
 Czekając na północ, kiedy 3/4 z nas była już tak pijana, że bełkotała i nie rozróżniała poszczególnych cyfr, tańczyliśmy sobie, aż wreszcie wybiła 12!
 Wybiegliśmy na dwór, żeby pooglądać i popuszczać fajerwerki. Chciałam dołączyć do reszty, kiedy złapał mnie Armin.
-Nie słyszeliście nigdy o tradycji pocałunku o północy? - wydarł się, a wszyscy całowali przypadkowe osoby. To znaczy, oprócz Armina, który całował mnie aż nie było dokładnie 1 po 12, a potem uśmiechnął się i poszedł do chłopaków. Staliśmy na dworze jakieś pół godziny, aż nam się znudziło.
 W domu Nataniel był już tak pijany, że zasnął na kanapie. Nie mogłam nie wykorzystać takiej okazji, więc wyjęłam z torebki (niekoniecznie mojej) szminkę i porysowałam sobie na Natanielu. To znaczy, przerobiłam go na klauna, na brzuchu ma teraz kwiecistą łąkę, na plecach Myszkę Miki, kotwicę na nodze i... napis "Kocham Kastiela" na czole. Byłam tak dumna z mojego czynu, że aż zgłodniałam.
 Podeszłam do lodówki, otworzyłam ją, a tam, zamiast ujrzeć półki pełne jedzenia, zobaczyłam Lysandra w samej bieliźnie. Najpierw cyknęłam mu parę sweet foteczek, a potem pomogłam wyjść. Śmiałam się tak bardzo, że nie zauważyłam, iż Lys ma  na sobie... Różowy stanik! Śmiałam się jeszcze bardziej, jednocześnie robiąc mu zdjęcia. Chciał już odejść, ale krzyknęłam:
-Czekaj, nie idź. - podszedł do mnie. - Ale najpierw zdejmij ten stanik! - zakryłam sobie oczy, ale tak, że wszystko widziałam... I nagrywałam.
-Dobra, a teraz krótkie pytanko. Może dwa. Gdzie jedzenie? I gdzie półki? - strzeliłam facepalma.
-Jedzenie? Nie wiem, zapytaj gospodarza domu, a półki za oknem. - nachylił się nade mną i szepnął. - Ale jak coś, nie wiesz kto wybił okno, okey?
-Jasne. Czekaj... Ty jesteś bez koszulki! Mogę zobaczyć twój tatuaż! - miałam pewnie takie oczy - *o*
-No, jak chcesz to zobacz. - uśmiechnął się tajemniczo.
 Jako, iż nie należę do najwyższych dziewczyn, a Lysander jest chyba najwyższą osobą jaką znam, bo ma prawie 2 metry, musiałam wejść na stół i dokładnie obejrzeć jego plecy. Na początku nie rozumiałam, co to jest, ale potem ogarnęłam, że to różnego rodzaju skrzydła - anielskie, ważki, motyla, oraz pawie pióra. Był takie śliczny, że zrobiłam mu dużo zdjęć, przez co mam zawaloną pamięć komórki (dzięki Lysander).
 Poszłam szukać Kasa, który prawdopodobnie wiedział, gdzie jedzenie, ale on był zbyt zajęty grą w prawda czy wyzwanie...
-A więc, Melanio... - uśmiechnął się szatańsko. - Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie! - odezwała się po chwili namysłu.
-Niech pomyślę. - i tak wiedziałam, że już coś wymyślił, więc strzeliłam facepalma. - Musisz zatańczyć rozbieranego! - wykrzyknął po chwili.
Nie wyobrażałam sobie Mel w takiej roli, nie którzy nazywali ją nawet Misiaczkiem, ale ona wykonała wyzwanie.
-Teraz ja, tak? - spytała. - No więc, Alexy... - uśmiechnęła się promiennie, a ja odciągnęłam Kastiela.
-Wiesz gdzie jest żarcie? - spytałam.
-Chyba na górze. - odpowiedział.
-Dzięki. - a potem go popchnęłam i upadł.
 Wchodząc po schodach prawie nie dostałam zawału, kiedy Kim zjeżdżała na BMX-ie po poręczy. Byłam na górze, niektóre pokoje były zajęte przez obściskujące się pary, więc sprawdzałam puste. Po chwili był tylko jeden wolny od obściskujących się par, dlatego też przeszukałam go dokładnie i znalazłam... Marchewki? Cała skrzynka Marchewek?! Pewnie dla Lysa... Szukałam dalej i znalazła skrzynkę pełną chipsów, więc zabrałam parę paczek. Chciałam już wychodzić, kiedy usłyszałam zbliżające się kroki. Przez alkohol nie myślałam już logicznie i schowałam się pod łóżkiem. Jakaś słodziutka para weszła do pokoju i legła na łóżku.
-Damn... - szepnęłam do siebie. Chciałam wstać i uderzyłam głową w łóżko, ale tamci byli zbyt zajęci sobą i nic nie usłyszeli. Strzeliłam facepalma. Parka spadła z łóżka, a ja skorzystałam z okazji i przeczołgałam się do drzwi. Byłam na korytarzu, z 4 paczkami chipsów, zadowolona z siebie, aż tu nagle, ni stąd, ni zowąd wpadam na Armina.
-A gdzie się z tym wybierasz? - zabrał mi 2 paczki.
-Ej, oddawaj! Nawet nie wiesz przez co przeszłam kiedy próbowałam to zdobyć!
-To mi opowiedz. - uśmiechnął się.
 Siedzieliśmy pod ścianą i gadaliśmy opychając się chipsami, a kiedy się skończyły...
-Idziemy do mnie? - uśmiechnęłam się tajemniczo.
-A mogę? - zaśmiał się i wyszliśmy.
 Całą drogę żartowaliśmy, a kiedy byliśmy w parku, przestaliśmy rozmawiać, a zaczęliśmy się całować... I tak aż do domu. Z trudem otworzyłam drzwi.
 Urwał mi się film. Wiem tylko tyle, że wylądowałam z Arminem w łóżku. Chwila, co?!


Jako bonus:

Sukienka Gwen

Sukienka Rozalii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez przekleństw, SPAM-u itp. I GRZECZNIE MI TAM! >,<