-Mogę wejść? - spytał, a raczej jęknął.
-Opłata za przejście wynosi 3 dollary. - skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się o drzwi. - Dla ciebie promocja, 5 dollarów. - Kastiel kiedy ma zły humor jest jeszcze głupszy, naprawdę mi zapłacił!
-Możemy pogadać?
-Tak, ale wizyta u psychologa kosztuje u mnie... - przerwał mi, zasłonił mi usta dłonią.
-Przestań, nie jestem w nastroju na żarty.
-O co chodzi? - opadłam na fotel.
-O Debrę.
-Jak pierwszy raz ją zobaczyłam, myślałam, że to galerianka. - zaśmiałam się.
-Może i kiedyś nią była, z takim charakterem prawdopodobnie tak skończy. - uśmiechnął się blado.
-Możesz mówić dalej.
-Chyba wiesz, że nienawidzę Nataniela?
-Również za nim nie przepadam.
-Wiem, słyszałem o tej akcji z Melanią. - uśmiechnął się szatańsko.
-Podobno nie jesteś w nastroju na żarty.
-Dla ciebie mogę się poświęcić.
-To zabrzmiało jak komplement. Masz gorączkę?
-Żmija.
-Orangutan.
-Dobra, skończ bo się zmęczysz.
-Ty się już zdążyłeś spocisz. - uśmiechnęłam się szyderczo.
-Z tobą nie da się poważnie porozmawiać.
-Nie moja wina, że mam na ciebie taki zły wpływ. - uśmiechnęłam się promiennie. - Znaj moją łaskę, możesz mówić.
-Chodzi o to, że nie wiem dokładnie co zrobić z Debrą. Niby mnie "kocha", ale 2 razy mnie już zostawiła, raz dla kariery, potem dla faceta. Pokłóciła mnie z Natanielem i Sucrette, chociaż widziałem, że za mną szaleje. - uśmiechnął się dziwnie. - Zawsze miałem branie.
Strzeliłam facepalma. Kastiel przychodzi do mnie ze szczerym wyznanie, a potem chce ze mną plotkować o swoim powodzeniu.
-Mam nadzieję, że tylko z damskiej strony. - mówiłam zirytowana. -Oczekujesz ode mnie dobrej rady? - spytałam i oparłam się łokciem.
-Oczekuję od ciebie pocieszenia.
-Źle trafiłeś, tak mi przykro. Może obejrzeć ze mną film, bo mi się nudzi.
-Horror proszę.
-Ojej, a mam taką wielką ochotę na komedię romantyczną. - westchnęłam i uśmiechnęłam się szatańsko, po czym zaśmiałam się diabelsko.
Kastiel,jak zwykle grzeczny, zakrył mi usta dłonią i uniósł do góry, a następnie wyrzucił mnie z kurtką na zewnątrz i zamknął drzwi od środka.
-Kas, ty debilu, otwieraj, jestem w samej koszuli nocnej! - waliłam w drzwi.
Ruda małpa pogasiła wszędzie światła. Wyczułam podstęp, więc wydałam z siebie stłumiony krzyk i krzyknęłam za Kastielem. Następnie uciekłam szybko na tyłu domu i weszłam do piwnicy. Słyszałam, jak ten nikczemnik otwiera drzwi i coś mówi. Następnie pozrzucałam parę rzeczy z półek, żeby się wystraszyć, bo musiał obejrzeć już część horroru.
-Kastiel... Kastiel... - szeptałam, a raczej jęczałam. Ukryłam się w ciemnym kącie i robiłam różne dziwne rzeczy, czekając na mojego kolegę. Wreszcie wszedł po schodach i rozglądał się uważnie, ale ja się skuliłam i mnie nie zauważył. Wcześniej wysmarowałam dżemem truskawkowym ścianę, z czego powstał napis "Zemszczę się...".
-Gwen, to nie jest śmieszne. - powiedział, widziałam że się boi, więc poturlałam słoik w jego stronę.
-Kastiel, dlaczego... To przez ciebie...
-Ale co do cholery? - złapał się za głowę i przygryzł wargę.
-Zaopiekuj się nimi...
-Nie, nie, nie...
Wyskoczyłam zza drzwi i krzyczałam gardłowym głosem, wszystko nagrywałam, a Kastiel... Niestety, nie piszczał jak mała dziewczynka, raczej jak chłopiec przechodzący mutację. Zatrzymałam nagrywanie i wyszłam z piwnicy. Położyłam się na łóżku i śmiałam się z rudej małpy niemiłosiernie, brzuch bolał mnie od tego okropnie.
-Hahaha, bardzo śmieszne. Pff... - prychnął.
-Proszę cię, myślałam, że jesteś odważny, ale okazało się, że jesteś strasznym tchórzem!
-Nie masz dowodu. - uśmiechnął się szatańsko.
-Ale mam... - wyrwał mi komórkę z ręki i usunął filmik.
-Spokojnie, wstawiłam na facebooka. Wylogowałam się, tego już nie usuniesz. - uśmiechnęłam się szatańsko, a on wyglądał na zbitego z tropu i oddał mi komórkę.
-Czekaj chwilę. - weszłam szybko na górę i sprawdziłam laptopa. Wszyscy znajomi już lajknęli. Zeszłam do kuchni i sobie płatki z mlekiem.
-To dla mnie? Nie musiałaś!
-E-e, to dla mnie. Masz kuchnię do dyspozycji. - usiadłam i włączyłam horror, po czym spojrzałam na niego uważnie. - Nie będziesz się bał, młody?
-Pff... O ile ty nie uciekniesz z krzykiem. - wrócił zaraz z 10 kanapkami.
Oglądaliśmy "Obecność", ale pod koniec mi się znudziło i zasnęłam.
* * *
Obudziłam się na Kastielu. Dosłownie, okropne przeżycie... Odskoczyłam od niego jak oparzona. Zrobiłam temu rudzielcowi małą sesję zdjęciową Kastielowi, po czym poszłam do łazienki. Napełniłam wiaderko wodą, po czym wylałam ją na Kastiela.
-Ty mała...
-Mały to jest twój mózg, a ja jestem niska. - rzuciłam w niego wiadrem. - Dzisiaj sobota, ale jeśli nie znikniesz stąd w trybie nał, obiecuję ci wolną, bolesną i krwawą śmierć.
-Przez ciebie jestem cały mokry! - wrzasnął.
-Wiesz, od czasu do czasu tobie też przydałby się prysznic. - odwróciłam się do niego plecami.
-Już znikam, o pani. - ukłonił mi się i wyszedł.
W tej chwili zadzwoniła do mnie Rozalia.
-Hej Gwenny, nie masz może ochoty na małe zakupy?
-Ty mała...
-Mały to jest twój mózg, a ja jestem niska. - rzuciłam w niego wiadrem. - Dzisiaj sobota, ale jeśli nie znikniesz stąd w trybie nał, obiecuję ci wolną, bolesną i krwawą śmierć.
-Przez ciebie jestem cały mokry! - wrzasnął.
-Wiesz, od czasu do czasu tobie też przydałby się prysznic. - odwróciłam się do niego plecami.
-Już znikam, o pani. - ukłonił mi się i wyszedł.
W tej chwili zadzwoniła do mnie Rozalia.
-Hej Gwenny, nie masz może ochoty na małe zakupy?
-Może, potem do ciebie zadzwonię.
-Okey, pa.
-Cześć.
-Okey, pa.
-Cześć.
Ległam na fotel i wpatrywałam się pół godziny w sufit. Wydawał mi się teraz najnormalniejszą i najciekawszą rzeczą pod słońcem. Zdrzemnęłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez przekleństw, SPAM-u itp. I GRZECZNIE MI TAM! >,<