Hej, daję wam tu taki mały wstęp co do Fantasty (które dalej nie ma tytułu, okey >.>). Króciutki i wystarczająco dużo tłumaczy :3
Na początku szłam wolno przez ruiny mojego dawnego miasta, ale potem... Zauważyłam kogoś albo coś... Narzucam kaptur na głowę, wiążę płaszcz, biorę plecak i biegnę przed siebie, prosto do lasu, którego jeszcze nie zniszczono. Co tu się właściwie dzieje? Koniec świata? Oczywiście, że nie. Jestem w równoległym wymiarze, gdzie nie ma dorosłych. To znaczy, jak na razie, nie widziałam tu w ogóle żadnych ludzi.
Jak tu trafiłam? Sama nie wiem, kładę się, mam dziwny sen o drzwiach, budzę się kiedy otwieram jedne z nich i ląduję tutaj.
Nie wiedziałam nawet, że potrafię tak szybko biegać!
Mogę odetchnąć, jestem bezpieczna. To znaczy, tak mi się przynajmniej zdaję. Kładę się pod drzewem, zamykam oczy, odpoczywam, ale niedługo. Szybko wdrapuję się na drzewo, na jedną z wyższych gałęzi. Zdejmuję kaptur z głowy, wyjmuję pas z plecaka i przypinam się do drzewa. Jedną z zalet mojego płaszcza jest to, że to właściwie coś w rodzaju peleryny z kapturem, na tyle dużej, że mogę się na niej wygodnie rozłożyć. I znowu to robię, rozglądam się na wszystkie strony, patrzę w przestrzeń, potem się kładę i obserwuję liście. Zamykam oczy, jestem zmęczona ucieczką, chcę spać.
Ale ktoś mi nie daję. Słyszę cichy szelest. Otwieram oczy.
To w sumie tyle, pisałam to króciutką chwilkę, bo znacie mnie i chyba wiecie, że rozdziały będą o wiele wiele dłuższe xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez przekleństw, SPAM-u itp. I GRZECZNIE MI TAM! >,<