wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 10

 Weekend spędziłam na oglądaniu filmów z Arminem, w sobotę Niesamowitego Spider-mana, a w niedzielę Avengersów. Wtedy był poniedziałek. Dzień przeze mnie znienawidzony. Założyłam granatową bluzę, czarne spodnie i niebieskie Vansy. Ogarnęłam się i wyszliśmy.
 Byłam w szkole dość wcześnie, więc zeszłam do piwnicy i czekałam na dzwonek. Na lekcji zauważyłam, że Viola jest jakaś taka smutna, za dużo nie mówiła, to normalne, ale mało się odzywała do Kentina, który jak zwykle był skory do rozmowy. Na przerwie zapytałam Violetty, o co chodzi. Byłyśmy w ogrodzie, gdzie nikt nie mógł nas podsłuchać ani w ogóle usłyszeć. Viola rozpłakała się, szlochała tak jakieś 5 minut, ale była przerwa obiadowa. Kiedy przestała szlochać, ponowiłam moje pytanie.
-B-bo ja... Ja się zakochałam, Gwen!
-Naprawdę? W kim? - spytałam.
-W... Kentinie... - zarumieniła się.
-I to jest powód do płaczu? - zaśmiałam się.
-Tak! Nie wiem jak mu to powiedzieć!
-Wiem, że jesteś nieśmiała, ale przyjaźnicie się, siedzicie w jednej ławce! - strzeliłam facepalma.
-Nie rób tak, bo zostanie ci jak Natanielowi. Swoją drogą, co mu się stało w nos? - poprawiła mnie.
-Hmm... Najlepiej zapytaj jego. - uśmiechnęłam się.
-Gwen, możesz powiedzieć mu to za mnie? Proooszę... - zawodziła mi do ucha.
-Nigdy tego nie robiłaś?
-Nie, ale byłam już zakochana.
-W kim?
-W Alexie... - posmutniała.
- No dobra, pójdę do Kentina. - trudno mi było opanować śmiech gdy to mówiłam...                                
-Naprawdę? Dziękuję! - przytuliła mnie.
 Wybranka serca Violetty znalazłam na klatce schodowej. Rozmawiał z Alexem. Śmiali się z czegoś, dopóki mnie nie zauważyli.
-O, cześć Gwenny, co chcesz? - mówił trzymając się za brzuch Alexy.
-Kentin, mogę na słówko?
-Jasne.
 Za schodami opowiedziałam mu całą historię. Na początku stał nieruchomo, nie odzywał się, patrzył przed siebie pustym wzrokiem.
-Wszystko dobrze?
-C-chyba tak... Nie, w sumie to nie. Na pewno nie dla Violi. - uśmiechnął się blado i wyszedł przed szkołę.
Przysiadłam koło Alexa.
-Ej, co mu się stało? Mówię mu, że Viola się w nim zakochała, a on... - przerwał mi.
-Serio? Viola się zakochała? - przez chwilę milczał, a potem się śmiał. - Ma dziwny gust co do chłopaków.
-Jak to? - zdziwiłam się.
-Bo widzisz, Kentin też jest... Homo. - zarumienił się.
-W-wy... Jesteście parą? - spytałam.
-Nie! W każdym razie, jeszcze nie. - uśmiechnął się. - Byliśmy tylko na randce.
-Biedna Violetta. Nie ma szczęścia w miłości. - westchnęłam.
-Oj tak...
W tej chwili usłyszeliśmy dzwonek. Pod klasą nie było jeszcze Violi i Kentina, pewnie zostali w ogrodzie. Lekcja minęła dość szybko, nagle zadzwonił ukochany dzwonek. Ścigałam się z Arminem do drzwi, ale tuż za rogiem pośliznęłam się.
-Moja dupa... - jęknęłam.
-Wszystko dobrze? - spytał Armin i pomógł mi wstać.
-Chyba tak. Au! Moja noga! - złapałam się za nogę.
Zza drzwi wyłonił się Nataniel, z bandażem na nosie i szyderczym uśmieszkiem. Kiedy mnie zobaczył, jego wyraz twarzy zamieniał się powoli.
-Nie, nie, nie, nie... To nie miało tak być. Przepraszam Gwen. - jęknął.
-To twoja robota? - warknął Armin.
-Wszystko dobrze? - ignorował go.
-To ty wysmarowałeś czymś podłogę? - spytałam.
-Tak... Chciałem zemścić się na Arminie! - krzyknął.
-Nataniel Hawk, jeden z najlepszych uczniów, wyprawia takie rzeczy. - westchnęła dyrektorka. -Do mojego gabinetu, ale to już! A ty, idź do pielęgniarki.
Lysander i Armin pomogli mi dość do jej gabinetu. Okazało się, że dzięki Natanielowi skręciłam kostkę. Dyrektorka odesłała mnie do domu, a że tam bym się strasznie nudziła, spacerowałam po mieście, co było dosyć trudne ze skręconą kostką. Najpierw po parku, potem po lesie, w końcu poszłam do sklepu. Kupiłam karmy dla zwierząt i poszłam do schroniska. Dawałam właśnie jeść głodnym kotełom, kiedy drzwi za mną się otworzyły. To był Nataniel.
-Cześć... - wyglądał na zakłopotanego. Nic nie odpowiedziałam, dalej go ignorowałam. - Przepraszam za kostkę, nie chciałem...
-Właśnie że chciałeś. Tylko nie mnie.
-Zasłużył sobie, to on mi złamał nos! - wykrzyknął.
-Tak. Zrobił to dlatego, że usłyszał co zrobiłeś. Armin, Alexy, Rozalia, prawdopodobnie Lysander i Leo - oni wszyscy wiedzą, jakim jesteś dupkiem.
-Gwen, wiesz, że nie nie zrobiłbym ci tego, gdybym wiedział, że...
-Lepiej się zamknij jeśli życie ci miłe. Armin zrobił to dla mnie, bo się przyjaźnimy.
-Gwen, ja...
-Powiedziałam, ZAMKNIJ MORDĘ! Jeśli dziewczyna nie chce z tobą rozmawiać, to się nie odzywaj. - ucichł.
-Co ty tu właściwie robisz? Powinna być teraz 4 godzina.
-Jestem zawieszony na 3 dni.
-Mhm, to dobrze, nie będę musiała oglądać twojej okropnej mordy przez 3 dni.
-Jest jeszcze praca. - uśmiechnął się promiennie.
-Nie wystawiaj tych swoich ząbków, bo mogę ci je zaraz powybijać. - uśmiechnęłam się niczym kot z Cheshire.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka.
-Nie wiedziałam, że jesteś taki.
-Myślałem, że będziesz jak Violetta, cicha myszka, albo jak Mel, grzeczna i porządna.
-Jak widać oboje nie znamy się na ludziach.
Po naszej jakże uroczej rozmowie wyszłam. To znaczy, wcześniej go zwyzywałam, ale tego chyba nie napiszę... Wróciłam do domu do Vivian, że dziś nie przyjdę. Czytałam chwilę kryminał Agathy Christie, a potem poszłam po dzieciaki. W mieszkaniu czekała na nas miła niespodzianka: mianowicie Armin gotujący obiad. Nie wiem nawet dokładnie, co to było, ale wyszło mu przepyszne.
 Armin poszedł koło 22, a ja od razu wzięłam prysznic i ległam na łóżko...

Rozdział krótki, ale mam zamiar zrobić kilka, że tak powiem, "zimowych" XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez przekleństw, SPAM-u itp. I GRZECZNIE MI TAM! >,<