poniedziałek, 31 marca 2014

Ooo-głoszenia parafialne.

 W związku z fantasty, założę nowego bloga. To ostatni wpis, bo ten po prostu edytuję i wstawię link do nowego. To tyle pa c;

Nowy blog c;


Jakiego jesteś wierzenie? jestem pastafarianinem.

Muszę zerwać z tym nawykiem, nie chcę tak skończyć! :o

Palpitacja serca, tak jak jutro >3

Och, miła księżniczka c:

*U*

3:

Biedaki ;c 
Ahhhahahahahahah XD

AHhahahahhahahahahahahahahha XDD

Strasznie mi się to podoba *o*

Eminem i... No ten... Mój ulubiony chłopak z "Teorii wielkiego podrywu" XDD

:>

To prawda :<

Miahahahahahahqah XD

;3


Rozdział 17

 Wstałam ociężale z łóżka. 28 czerwca, zakończenie roku szkolnego, i... Mojego pobytu w Moons Valley. Od dwóch wszyscy chcą ze mną spędzić trochę czasu, Rozalia i Alexy wzięli mnie na prawdopodobnie ostatnie wspólne zakupy, Kastiel i Lysander na koncert, Iris, Viola, Kim, Melania, Kentin, Alexy i Rozalia poszli ze mną na plaże, Nataniel przeprosił za wszystko, nawet Charlotte wyciągnęła mnie na kawę i powiedziała, że mnie lubi. Wszyscy chcieli coś ze mną zrobić, oprócz Armina... W każdym razie, wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek. Jeszcze przed 7. Poszła do kuchni i zjadłam jajecznicę. Potem wzięłam prysznic, uczesałam włosy w warkocz i umyłam zęby. Zaparzyłam sobie kawę i poszłam się ubrać. Na ostatni dzień wybrałam czarną sukienkę koronkę ze złotymi, brokatowymi kwiatkami i czarne obcasy. Wypiłam kawę, i wtedy w moich drzwiach stanęła zapłakana Rozalia.
-Gwen! - zawodziła.
-Rozalio...
-Gwenny, nie mogę uwierzyć, że wyjeżdżasz! - szlochała. - To znaczy, wiedziałam, że to zrobisz, ale nie wiedziałam, że to tak szybko minie!
-Oh, Roza...
-Nawet nie próbuj mnie pocieszać, będą nosiła po tobie żałobę przez parę ładnych lat!
-Roza, przecież jeszcze nie umarłam! - strzeliłam facepalma.
-Ja wiem, ale to tak jakbyś to zrobiła!
-Rozalio, mi też jest przykro, jesteś moją najlepszą przyjaciółką... I zawsze będziesz! - przytuliłam ją. - Czekaj, czekaj... Która to godzina? - wyrwała się z uścisku i spojrzała na zegarek.
-Za 20 9.
-No to chodźmy...
 Zaraz byłyśmy pod szkołą, wszystkie dziewczyny oczywiście leciały do nas z prędkością światła żeby mnie uściskać, bo będzie im mnie brakowało... Chłopacy podchodzili do tego trochę luźniej, może oprócz Alexa, który się rozkleił, a Kentin (tak, oficjalnie są już parą!) go pocieszał. Armin natomiast sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie wiedział o tym, że wyjeżdżam. Żartował sobie i gadał ze mną po ludzku.
 Uroczystość skończyła się szybko i "bezboleśnie". Ja wróciłam do domu. Przebrałam się w jeansy, czarne buty na obcasie, białą bokserkę, granatowy sweter. Zabrałam walizki, poszłam do pani Raven załatwić sprawy związane z opuszczeniem mieszkania. I tak miałam je wykupione jeszcze na parę dni, więc... W każdym razie, pojechałam już na lotnisko, i to z Rozalią, która "nie miała serca zostawić mnie samej". Byłyśmy tam za 30 minut, za parę minut miała wybić 16. Roza przytuliła mnie mocno i odeszła zapłakana. Miałam już iść, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. To był Armin.
-Gwen, ja... - przytulił mnie tak mocno, że mógłby zedrzeć ze mnie skórę, pewnie po raz ostatni. A potem mnie pocałował, tak jak za pierwszym razem...
-Będę tęsknić... - wyszeptałam.
-Zrobisz coś dla mnie? - spytał.
-Tak.
-Zapomnij o mnie. - pocałował mnie czule w czoło i odszedł.
 Byłam już na pokładzie samolotu, włączyłam MP3. Idealna piosenka.



* * *

 Minęło parę dobrych lat, skończyłam studia, miałam wtedy 23 lata. Szłam przez ulicę. Wtedy go zauważyłam. Wyższy, zmężniał, ale wciąż ten sam. Te same włosy, oczy, jedyną rzeczą którą się różnił był jego ubiór, i to, że nosił teraz okulary. Podeszłam do niego.
-Armin? - spytałam.
-Gwen?! - zdziwił się.
-Jak widać. - uśmiechnęłam się
-Co tu robisz? - uśmiechnął się ciepło.
-Mieszkam, a ty?
-Stoję sobie.
-Fascynujące, mów dalej. - zaśmiałam się.
-Gwen, ja... - nie dałam mu dokończyć, pocałowałam go.
-Musiałam ci oddać, za tę akcję z lotniska.
-Ach, Gwenny, nie posłuchałaś mnie... - westchnął. - Miałaś o mnie zapomnieć.
-Nie wiem, czy mogę... - powiedziałam.
-Nie chcę cię zranić...
-Nie zrobiłbyś tego specjalnie...
-Nie chcę nawet próbować.
-Ale Armin...
-Nie, Gwen, zapomnij o mnie. - rzucił kubkiem z kawą o ziemię i poszedł w przeciwną stronę. A ja? Poszłam do parku przemyśleć parę rzeczy. I wtedy do mnie podszedł. Pocałował w policzek.
-Kocham cię, przepraszam. - wyszeptał i przytulił.

 Muahahahah. krótki rozdział, epilogu nie będzie, a ja dam zaraz ogłoszenia parafialne, pa C=


sobota, 29 marca 2014

Rozdział 16

 W końcu nie pojechałam na konwent, a Arminowi się "lekko przeciągnęło" i wrócił dopiero za 3 dni. Byłam na niego wściekła, ale nie umiem się na niego za długo gniewać. Poza tym, zabrał mnie na lody... Tak właściwie, to sporo czasu nic ważnego się nie działo, jest czerwiec.
 No nie ważne. Ostatnio poszłam za radą cioci i zaczęłam myśleć o przyszłości, to znaczy o szkole. I doszłam do wniosku, że pewnie tylko jeszcze ja nie mogę sobie nic znaleźć... Bo tak, Kastiel i Lysander zostaną w zespole, Nataniel pójdzie na nauczyciela, Armin może na kucharza albo informatyka (ostatnio naprawia komputery w serwisie, więc...), Alexy i Rozalia na projektantów mody, Kentin, Kim i Iris idą na AWF, Violetta na ASP,a Melania pobiegnie za Natem. A ja? Byłam niezdecydowana, jak zwykle z resztą. Może psychologia? Tak. Poszłam poszukać w internecie szkoły. Znalazłam, ale... Na drugim końcu kraju praktycznie. "Wypełnij formularz zgłoszeniowy". Przypomniałam sobie o egzaminach, shit. W dodatku niedługo bal... A nikt mnie nie zaprosił... Dobra, egzaminy za tydzień, science time!
 
Włączyłam muzykę, żadnego rapu ani rocka, pomyślałam, a potem słuchałam Nirvany, ach, moja logika... No przecież to grunge! Wzięłam książkę i zaczęłam się uczyć. W domu byłam sama, jako iż ciocia zadecydowała, że dzieciaki już do mnie na razie nie wrócą. Dlaczego? Bo i tak pewnie niedługo miałam wyjechać... Wracając, uczyłam się właśnie polskiego, kiedy zadzwonił do mnie Armin.
-Cześć Gwen, idziesz ze mną do kina?
-Normalnie bym poszła, ale...
-Ale co?
-Za tydzień egzaminy...
-I... co w związku z tym?
-Uczę się nicponiu! - strzeliłam facepalma.
-Nagle taka pilna uczennica, hahahah! - śmiał się ze mnie.
-A ty? Nie powinieneś czasami zajrzeć do książki?
-Z czego niby?
-Mhm, no nie wiem, ze wszystkiego?
-Daj spokój, matma jest prosta, podobnie jak chemia, fizyka i biologia. Z angielskiego nic trudnego, historii będę się uczyć dzień przed, a że zdaję francuski, nie muszę się praktycznie uczyć!
-Nieźle to zaplanowałeś, ale mi chemia, fiza i biologia nie idą za dobrze, a o historii szkoda gadać!
-W takim razie udzielę ci korepetycji, ale jak pójdziesz ze mną do kina!
-Na co?
-Wiedziałem że zapytasz...
-Oj dawaj!
-Igrzyska Śmierci: W pierścieniu Ognia.
- ... - odebrało mi mowę.
-Gwen, jesteś tam?
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! KOCHAM CIĘ, KOCHAM KOCHAM KOCHAM! BYŁO TAK OD RAZU MÓWIĆ! Na którą to? - piszczałam ze szczęścia.
-Hahahah, ja ciebie też, ale wiesz, nie wiem czy się wyrobisz na 18.
-Pewnie że tak! Chwila, to za godzinę... A ty mnie zagadujesz! Zginiesz marnie! - warknęłam.
-Uspokój się, bo cię nie wezmę! - zagroził mi.
-Dobra dobra, przyjdź po mnie za 40 minut.
-Aż tak szybko? - spytał podejrzliwie.
-Tak. Czekaj czekaj... To będzie... randka? - spytałam nieśmiało.
-Nazywaj to sobie jak chcesz, chodzi mi o wyjście do kina.
-Okey... - rozłączyłam się i wbiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam się, przebrałam w białą bluzkę, spódnicę w kwiaty, czarne baletki i jeansową kurtkę. Byłam już gotowa, i to 5 minut przez czasem, i w tej chwili przyszedł Armin.
-O, widzę że gotowa. Idziemy?
-Jasne! Ale ty stawiasz, c'nie?
-Nie zapraszałbym cię chyba jakbyś miała za nas płacić.
- ... Dobra, zamknij się.
-U, jaka jestem zła... Buntowniczka, zaraz normalnie dzwonię na 997...
-Armin! - dałam mu mocnego kuksańca w żebra, ale nic nie poczuł.
-Dobra, chodź już. - burknęłam.
 Za 15 minut byliśmy w kinie, kupiliśmy sobie duży popcorn i colę. Potem już tylko film, strasznie mi się podobał, szczególnie Peeta (kom. od autorki - Gwen to ja jakby, ahhahahahahahah XD). Stroje, zachowania - kocham ten film, ale książka lepsza. Z resztą jak zwykle. Mimo to strasznie mi się podobało. Wróciłam do domu koło 20. Armin poszedł do siebie (kom od autorki - co, chcieliście jakąś dziwną scenę? zapomnieć! xD). Ja miałam zamiar wrócić do nauki, ale był akurat Sherlock, więc oglądałam... Dobra, co tu dużo mówić, w końcu się nie uczyłam.

 * Przeskakujemy w czasie do piątku, zakładając, że dzisiaj jest sobota, a w czwartek były egzaminy *

 Tego dnia zrobiłam sobie wolne. Mimo, iż stres związany z egzaminami, dalej byłam zdenerwowana. Czym? Dostaliśmy już wyniki, poszło mi dobrze, nawet z historii i biologii, reszta była dosyć łatwa. A ja zaraz potem wysłałam podanie na studia... Mieli mi dać dziś albo jutro odpowiedź, bo zrobiłam to dosyć wcześnie. Wreszcie przyszedł mail. Dostałam się. Czyli wyjeżdżam. I to już za 3 dni.

* Ogłoszenia parafialne... *

 Wiem, że rozdział króciutki, ale strasznie się nakręciłam na fantasty już, uwaga uwaga, będą nowe postacie i nowa główna bohaterka, mam już tytuł, yeah! >3 Poza tym, to jest przedostatni rozdział "Moons Valley". Bardzo prawdopodobne, że rozdział 17, czyli ostatni, ukaże się 1 kwietnia, kiedy wrócę do domu po spr. szóstoklasisty, bo wtedy będę miała dużo wolnego >3


czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 15

 Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie... Armin leżał bez koszuli w moim łóżku. Na moje (i jego) szczęście nie leżał na mnie ani nie trzymał mnie w niedźwiedzim uścisku jak w zwyczaju mają chłopcy. Po prostu, leżał, spał, i wyglądał uroczo. Wstałam i od razu poczułam nieprzyjemne uczucie w żołądku. Po chwili dołączyła do tego przeraźliwa suchość w gardle. Zeszłam szybko na dół i wypiłam dużo wody. Następnie zajrzałam do mojego pokoju. Dalej spał. Poszłam do łazienki, wzięłam ciepły prysznic i umyłam zęby. Ubrałam się znowu w piżamę i zeszłam na dół. Miałam zamiar przyrządzić naleśniki albo coś innego, jeszcze nie wiedziałam, ale zanim zdążyłam podejść do lodówki, Armin objął mnie w pasie.
-Nawet o tym nie myśl, ja się wszystkim zajmę. - mówił.
-Dzięki, ale sama sobie poradzę. - uśmiechnęłam się.
-Jasne, kto tu lepiej gotuje, ja czy ty? - zaśmiał się.
-Pewnie że ty!
-No właśnie. Lepiej idź odpocząć.
 Jako iż mój kochany Armin przyrządzał śniadanie, ja położyłam się na kanapie i oglądałam kreskówki. Kiedy mi się znudziły, poszła do kuchni i usiadłam na krześle. Obserwowałam go przy pracy. Wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle. Z jego twarzy znikł dobrze znany mi uśmiech, a pojawiło się skupienie. Wreszcie krzyknął "Gotowe!". Obejrzał się za siebie i miałam wrażenie, że podskoczył ze zdziwienia, nie zauważył mnie.
-Co ty tu robisz? - spytał.
-Siedzę, straszę cię... - wyliczałam.
-Dobra dobra, lepiej jedz, ja muszę wracać do domu.
-Pewny jesteś? Nie możesz zostać? - jęknęłam.
-O ile mi wiadomo, nie jesteśmy parą, a mam już plany na dziś. - mówił zakładając kurtkę.
-Można wiedzieć jakie?
-Myślę że to cię raczej nie zainteresuje. - zaśmiał się. - Ale ja wracam dopiero jutro.
-To aż tak ważne?
-A to co, przesłuchanie?
-Być może...
-Dobra, zobaczymy się w środę, pa. - wyszedł i zostawił mnie samą.
 Zjadłam jego pyszne danie, chociaż nawet nie zwróciłam uwagi, co to jest. Poszłam na górę i ubrałam się w "kwieciste" leginsy, czarny top, granatową bluzę i czarne trampki. Myślałam, że dadzą mi przynajmniej w poniedziałek poleniuchować, ale grubo się myliłam. Koło 13 zadzwonił do mnie Alexy.
-Cześć Gwen, mam pewien problem. Możesz przyjść do kawiarni? Tylko szybko.
-Jasne, zaraz będę.
 Dobra, może trochę skłamałam z tym zaraz, ale musiałam jeszcze... W sumie tylko się uczesać, zmienić buty, założyć kurtkę i komin. Nie szłam za szybko, dlatego byłam tam po 20 minutach, a w kawiarni siedział już Alexy. Pił kawę, czyli jest źle. Praktycznie nigdy jej nie bierze. Podchodzę do jego stolika. Za nim nie dokończy napoju, żadno z nas nie odzywa się słowem.
-Gwen... - mówi błagalnym tonem, jest bardzo źle.
-Co się stało? - wygląda jakby się wahał, a potem wyrzuca z siebie jednym tchem.
-Moja mama koniecznie chce poznać moją dziewczynę, mogłabyś ją udawać? - patrzę na niego zdziwiona, próbuję wyczuć, czy mówi poważnie, czy tylko sobie żartuje, ale wtedy potwierdzają się moje najgorsze obawy. - Oni nie wiedzą że jestem homo.
-T-tak, oczywiście że to zrobię. Ale tylko ten jeden raz, musisz im w końcu powiedzieć. - od razu się rozpogadza.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - krzyczy tuląc mnie.
-Hej, uspokój się! - śmieję się. - Puść mnie!
-Przepraszam, ale po prostu tak się cieszę!
-Kiedy to w ogóle?
-Dzisiaj o 16...
-I teraz mi to mówisz? - wzdycham z rezygnacją.
-Sorry...
-Dobra już, mogę przyjść tak sobie o? - spytałam i spojrzałam na ubranie.
-Tak, nie ma problemu.
-Jak to w ogóle będzie wyglądać?
-Nasz ojciec pojechał odwieźć Armina, więc będziemy we trójkę, ja, ty i moja mama, przy obiedzie, a potem... Potem zostawi nas w spokoju! - uśmiechnął się.
-Dobrze wiedzieć. Dobra, to widzimy się o 16, pa. - powiedziałam wychodząc.
 W sumie to potem przez następne 2 godziny nic nie robiłam, trochę poczytałam, poleżałam, oglądałam kreskówki. Potem tylko przeczesałam włosy, ubrałam się i zadzwoniłam po Alexa. W końcu nigdy mnie nie zaprosił do swojego domu (och, ależ on uprzejmy!). Przyszedł po 10 minutach, to znaczy, że biegł, albo że mieszka niedaleko.
-Zdenerwowany?
-Nie... Tak... Trochę...
-Dobra, dobra, chodźmy, bo się spóźnimy.
 Na szczęście dom bliźniaków był niedaleko mojego. W drzwiach przywitała nas mulatka o niebiesko-zielono-liliowych oczach i czarnych włosach, ubrana w jasną tunikę i szare spodnie.
-Och, cześć dzieciaki! Ty pewnie jesteś Gwen, tak? - uśmiechnęła się.
-Dzień dobry, zgadza się, jestem Gwen, a pani to pewnie mama Alexa i Armina? Dużo mi o pani mówili. - uśmiechnęłam się serdecznie.
-Hahahah, mam nadzieję że same dobre rzeczy. - spojrzała na syna srogo, oj, pożałujesz! śmiałam się w duchu.
-Pewnie, mamo! - uśmiechnął się i potakiwał.
-Gwen, mogę mu wierzyć? - zaśmiała się.
-Nie byłabym taka pewna, czy mówi prawdę. - uśmiechnęłam się uroczo.
-Och, to się niedługo okaże!
 Zjedliśmy w końcu obiad, już wiem po kim Armin ma talent kulinarny. Pogadaliśmy trochę, a Alexy czuł się trochę nieswojo. Jego mama zaczęła pytać nas o nasz związek. Wreszcie Alexy krzyknął:
-Wystarczy tego, mamo! - wstał. - Musimy porozmawiać, w cztery oczy. - zabrał Lili, bo tak miała na imię jego mama, do swojego pokoju. Nie miałam zamiaru podsłuchiwać, więc poszłam do pokoju Armina. Może inaczej go sobie wyobrażałam, ale było całkiem przytulnie. Duże łóżku, duży telewizor, biurko, laptop, i oczywiście półka z masą gier. Wszystko ładnie i porządnie. Wreszcie wyszedł Alexy z mamą. Była trochę zdziwiona, a Alexy przygnębiony, ale zaraz odzyskali swój dobry humor. Ja tymczasem oglądałam pokój Alexa... Szkoda gadać, bałaganiarz, nie wiem jak Lili tam wytrzymała... Alexy mnie stamtąd wyciągnął na spacer. Trochę gadaliśmy, głównie o tym, że jego mama już wie.
-A... Gdzie jest Armin? - spytałam zaciekawiona.
-Pojechał na jakiś konwent science fiction itd. Wiesz przecież, że lubi takie akcje!
-I... I mnie nie zabrał?! - wściekłam się.
-A co, chciałabyś jechać? - zdziwił się.
-Pewnie, że tak! Od tygodni przygotowywałam strój Steamdress Alicji z Alice: Madness Return! A teraz nikt jej nie zobaczy...
-Mogłaś mu powiedzieć, nie wiedział że lubisz takie rzeczy. Ja zresztą też nie.
-Nikt mnie nie zna aż tak dobrze jak myśli...
-Zawsze możesz poprosić Kastiela, żeby cię tam zawiózł!
- ... Muszę się z tym przespać.

środa, 26 marca 2014

Zdjęcia XDD

Hej :3 Po paru godzinach ogarniania aparatu i dodawania zdjęć mogę je wstawić XDD Ale to tylko niektóre, i to takie wiecie XD
Wynik nudy na rosyjskim, wychowawczej i WDŻ-cie.

Uroczy ten mój kotek, prawda? XDD

A tu moja mała Zosia C:

"Zadaję ci ból bo cię kocham. - Marcelina"

Nie rozumiem, jak piosenki z kreskówki są takie życiowe? ;-;

poniedziałek, 24 marca 2014

Dziwny poniedziałek :3

Hej ;3 Jest dziś poniedziałek, to znaczy że pierwszy dzień szkoły od trzech dni, wiem, to nie ma sensu, ale cóż xD Nikt mnie nie zrozumie xD I spróbuję opisać mój dzisiejszy dzień.

 Wstaję zawsze o wpół do 8, bo codziennie na 8 szkoła ;x No i tak, byłam w szkole 45 po, czyli nieźle się wyrobiłam z bratem ^-^ Najpierw okazało się, że prawie wszystkim dziewczynom coś jest xD Mi było niedobrze i chyba miałam migrenę, Paulinę bolał brzuch i głowa, i ją mama zwolniła, Julkę bolał brzuch i gardło, Ankę bolał brzuch, Kinga jest przeziębiona i wyglądała jak naćpana, bo oczy jej łzawiły :D XD Pierwsza była technika, i myślałam że nie wytrzymam jak słuchałam głupot które gadał nasz "ukochany" wychowawca .___. Potem była religia, ale pani nie było i mieliśmy zastępstwo z panią od przyrody ^v^ Zrobiła nam wolną lekcję, a ja spędziłam ją na "uczeniu się" do klasówki *z przyrody* która miała być na 6 lekcji, a potem spisywałam numery do każdego, i okazało się że mój kolega, który ma ksywkę Murzyn ma 2 numery i nie wie który jest jego XD A jeden mój kolega ma tak prosty numer, że znam go na pamięć XD Potem był wf, nie ćwiczyłam, a że Kinga poszła pogadać z jakimś facetem, bo mamy coś co się nazywa ewaluacja, więc spędziłam wf na siedzeniu z Aniami XD Potem polski, musieliśmy przejść do innej klasy, a że Pauliny nie było, miałam siedzieć sama, ale w naszej klasie jest 27 osób, a w tamtej klasie było za mało ławek, więc siedziałam z Dominikiem (o.o). Potem matematyka (*u*), czyli złączone stoliki, proste zadania i praca w grupach. Dostaliśmy potem jakąś kartkę, a ja nie mam pojęcia kto ją wziął, mam nadzieję że nie Kinga, bo ona jutro na pewno nie przyjdzie ;/ I na koniec przyroda i test. Nie wiedziałam jednej rzeczy, ale chyba dobrze mi poszło i mam szansę na 6, muahahahahhahaha XD Jestem taka mądra, że udało mi się ściągnąć z książki :33

To w sumie tyle :3 Pa ;3

P.S. W Rozdziale 14 dodałam zdjęcia sukienek dziewczyn >.>

Żeby nie świeciło pustką:

Wilczek *U*

Koteł hipster :3

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 14

 Było 40 po 20, niosłam z Rozalią 2 skrzynki żarcia na imprezę u Kastiela. W sumie to wolałam nie wyobrażać sobie, co tam będzie się działo. Drzwi otworzył nam Lysander w podkoszulce.
-Wchodźcie. - uśmiechnął się.
-Sam jesteś? - spytałam.
-Tak, Kastiel poszedł po napoje, Armin po kolumny, Alexy ogarnia u siebie muzykę, a Kentin... W sumie nie wiem co robi. - wyliczał. -To wszystko? - spytał lekko zmieszany, kiedy odstawiłyśmy skrzynki w kuchni.
-Więcej mamy w samochodzie.
-Kto was podwiózł?
-Kentin!
-I co, zamiast wam pomóc siedzi sobie teraz w samochodzie? Ale z niego leń... - zaśmiał się Lys.
-Proszę cię, Ken opycha się ciastkami i gada z Alexem, nie ma czasu na takie przyziemne sprawy jak impreza! - dodała Roza.
-Dobra, chodź, bo rudzielec jak wróci do zawału dostanie, że tylko tyle mamy. - zaśmiałam się.
 Po 15 minutach pozostałe żarcie był już w samochodzie tego idioty.
-Dobra, to my idziemy się wyszykować. - krzyknęła Rozalia wychodząc.
-Już? impreza dopiero o 9! - zdziwił się Lysander.
-Oj, nie znasz się na kobietach. Do wieczora! - w drzwiach wpadłam na rudą małpę.
-Uważaj jak chodzisz ciemna maso! - warknął. - Prawie wszystko zbiłem przez ciebie.
-Ty byś zbił, ja nie, byłaby twoja wina. - burknęłam, a kiedy odstawił skrzynkę żeby mi coś powiedzieć, popchnęłam go, żeby go unieszkodliwić.
-Dzieci, spokój! - krzyknęła Roza.
-To była tylko samoobrona! - krzyknęłam i skrzyżowałam ręce nie piersi. - Poza tym on zaczął!
-Przypominam, że to ty na mnie wpadłaś!
-Oj, zamknij się, wziąłeś mnie z zaskoczenia! - rzuciłam mu takie spojrzenie, że powinien leżeć już w grobie, ale on uśmiechnął się szatańsko.
-Powiadasz, że cię wziąłem? - uśmiechał się dalej.
-Widzę, że masz ciekawe myśli, ale odpowiem ci grzeczni: Chyba w snach! - odwzajemniłam uśmiech, po czym dodałam. -Mam ci przypomnieć o nagraniu?
-Nie musisz. - burknął nieprzyjemnie, podniósł się (inteligent), wziął skrzynkę i wszedł do domu.
-Oj, Lysio mu nie odpuści, że się na ciebie wydarł! - zaśmiała się Rozalia.
-A co ma Lysander do tego? - przyjrzałam jej się uważniej, jest jakaś podejrzana...
-Oj nic, nic! - śmiała się. - Nie lubi gdy jego przyjaciele się kłócą. - uśmiechnęła się tajemniczo,wiedziałam, że nie o to jej chodziło.
-Domyślam się. - powiedziałam cicho.
 W moim domu Rozalia przygotowała sobie tzw. "niezbędne rzeczy", a to oznaczało zaledwie małą część kolekcji jej kosmetyków i przynajmniej kilka sukienek, bo "nie wie w której wygląda najlepiej". Ja nie miałam z tym aż takiego problemu, kiedy Roza przymierzała sukienki, ja wzięłam prysznic, umyłam włosy, potem je wysuszyłam i ubrałam się we wcześniej przygotowaną sukienkę. Górę miała beżową w czarne kropki, dół był granatowy, do tego brązowy pasek i ciemno-niebieska torebka. Założyłam koturny pod kolor i naszyjnik od Armina (patrz Rozdział 13).
 Pomalowałam się i zeszłam na dół, a Alexy który wziął się nie wiadomo skąd bił mi brawo wraz z Rozalią. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na naszyjnik. Za 15 9. Rozalia była prawie gotowa, w końcu się zdecydowała na czarną na górze sukienkę i beżową na dole z czarno-beżowym paskiem związanym w kokardę. Przez kolejne 5 minut tylko na nią patrzyłam i czekałam, aż wreszcie krzyknęła "Gotowa!" i zaczęłam jej bić brawo, bo całkiem nieźle się wyrobiła.
 Alexy z Kentinem siedzieli na przodzie i nie zwracali na nas uwagi, dopóki nie dałam Rozalii szminki a ja sama nie wyjęłam tuszu do rzęs, którymi namalowałyśmy chłopakom przepiękne wąsy. Jak się okazało, Alexy całkiem nieźle w nich wyglądał, dlatego kazał mówić do siebie przez resztę wieczoru Pan Wąsaty.
 Kiedy byliśmy na miejscu, muzyka już grała, a staliśmy dość daleko od domu rudej małpy, więc Armin ogarnął naprawdę dobre kolumny.
 Na początku wszyscy tańczyliśmy, najpierw w parach. Ja oczywiście z Arminem, Kastiel z Kim, Lysander z Violettą, Nataniel z Melanią, Alexy z Kentinem, Leo z Rozalią i kilka par razem ze sobą. Przyjrzałam się uważniej niebieskowłosemu. Kentin jest od niego wyższy, ale położył mu głowę na ramieniu przy wolnym tańcu. Och, jak uroczo! (x3)
 Następnym tańcem był Gangnam Style, to znaczy każda dziewczyna ujeżdżała swojego partnera, w przypadku Alexa i Kentina... Ojej, uciekli, nicponie! I tak ich znajdę!
 Potem tańczyliśmy sami, potem jeszcze Makarenę (ułi ułi! xD) i Harlem Shake (SWAG! XD). Ogólnie rzecz biorąc, był spory nie ogar. Ale uwaga, uwaga! Do gry wkroczyły tzw. napoje, czyli piwo itd... Dzięki nim zaczęliśmy się rozkręcać. Podgłośniliśmy muzykę, aż tu nagle Kim ryczy:
-Ej, Kastiel zabija Nataniela w kuchni!
 I rzeczywiście, w kuchni chłopcy zaczęli się bić, ale nie tak jak normalnie, w wykorzystaniu mebli i różnych takich. Obstawialiśmy kto wygra, postawiłam dychę na Kasa, który wygrał, a ja zgarnęłam 20 dollarów, yeah! Jak tak jestem w temacie, to dodam, że ruda małpa niby wygrała, c'nie, ale kosztem 3 krzeseł, 1 szklanki i talerza, oraz, rzecz jasna dziury w ścianie, ale jakoś nikt się nie przejął! No, może oprócz rodziców Kastiela.
 Czekając na północ, kiedy 3/4 z nas była już tak pijana, że bełkotała i nie rozróżniała poszczególnych cyfr, tańczyliśmy sobie, aż wreszcie wybiła 12!
 Wybiegliśmy na dwór, żeby pooglądać i popuszczać fajerwerki. Chciałam dołączyć do reszty, kiedy złapał mnie Armin.
-Nie słyszeliście nigdy o tradycji pocałunku o północy? - wydarł się, a wszyscy całowali przypadkowe osoby. To znaczy, oprócz Armina, który całował mnie aż nie było dokładnie 1 po 12, a potem uśmiechnął się i poszedł do chłopaków. Staliśmy na dworze jakieś pół godziny, aż nam się znudziło.
 W domu Nataniel był już tak pijany, że zasnął na kanapie. Nie mogłam nie wykorzystać takiej okazji, więc wyjęłam z torebki (niekoniecznie mojej) szminkę i porysowałam sobie na Natanielu. To znaczy, przerobiłam go na klauna, na brzuchu ma teraz kwiecistą łąkę, na plecach Myszkę Miki, kotwicę na nodze i... napis "Kocham Kastiela" na czole. Byłam tak dumna z mojego czynu, że aż zgłodniałam.
 Podeszłam do lodówki, otworzyłam ją, a tam, zamiast ujrzeć półki pełne jedzenia, zobaczyłam Lysandra w samej bieliźnie. Najpierw cyknęłam mu parę sweet foteczek, a potem pomogłam wyjść. Śmiałam się tak bardzo, że nie zauważyłam, iż Lys ma  na sobie... Różowy stanik! Śmiałam się jeszcze bardziej, jednocześnie robiąc mu zdjęcia. Chciał już odejść, ale krzyknęłam:
-Czekaj, nie idź. - podszedł do mnie. - Ale najpierw zdejmij ten stanik! - zakryłam sobie oczy, ale tak, że wszystko widziałam... I nagrywałam.
-Dobra, a teraz krótkie pytanko. Może dwa. Gdzie jedzenie? I gdzie półki? - strzeliłam facepalma.
-Jedzenie? Nie wiem, zapytaj gospodarza domu, a półki za oknem. - nachylił się nade mną i szepnął. - Ale jak coś, nie wiesz kto wybił okno, okey?
-Jasne. Czekaj... Ty jesteś bez koszulki! Mogę zobaczyć twój tatuaż! - miałam pewnie takie oczy - *o*
-No, jak chcesz to zobacz. - uśmiechnął się tajemniczo.
 Jako, iż nie należę do najwyższych dziewczyn, a Lysander jest chyba najwyższą osobą jaką znam, bo ma prawie 2 metry, musiałam wejść na stół i dokładnie obejrzeć jego plecy. Na początku nie rozumiałam, co to jest, ale potem ogarnęłam, że to różnego rodzaju skrzydła - anielskie, ważki, motyla, oraz pawie pióra. Był takie śliczny, że zrobiłam mu dużo zdjęć, przez co mam zawaloną pamięć komórki (dzięki Lysander).
 Poszłam szukać Kasa, który prawdopodobnie wiedział, gdzie jedzenie, ale on był zbyt zajęty grą w prawda czy wyzwanie...
-A więc, Melanio... - uśmiechnął się szatańsko. - Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie! - odezwała się po chwili namysłu.
-Niech pomyślę. - i tak wiedziałam, że już coś wymyślił, więc strzeliłam facepalma. - Musisz zatańczyć rozbieranego! - wykrzyknął po chwili.
Nie wyobrażałam sobie Mel w takiej roli, nie którzy nazywali ją nawet Misiaczkiem, ale ona wykonała wyzwanie.
-Teraz ja, tak? - spytała. - No więc, Alexy... - uśmiechnęła się promiennie, a ja odciągnęłam Kastiela.
-Wiesz gdzie jest żarcie? - spytałam.
-Chyba na górze. - odpowiedział.
-Dzięki. - a potem go popchnęłam i upadł.
 Wchodząc po schodach prawie nie dostałam zawału, kiedy Kim zjeżdżała na BMX-ie po poręczy. Byłam na górze, niektóre pokoje były zajęte przez obściskujące się pary, więc sprawdzałam puste. Po chwili był tylko jeden wolny od obściskujących się par, dlatego też przeszukałam go dokładnie i znalazłam... Marchewki? Cała skrzynka Marchewek?! Pewnie dla Lysa... Szukałam dalej i znalazła skrzynkę pełną chipsów, więc zabrałam parę paczek. Chciałam już wychodzić, kiedy usłyszałam zbliżające się kroki. Przez alkohol nie myślałam już logicznie i schowałam się pod łóżkiem. Jakaś słodziutka para weszła do pokoju i legła na łóżku.
-Damn... - szepnęłam do siebie. Chciałam wstać i uderzyłam głową w łóżko, ale tamci byli zbyt zajęci sobą i nic nie usłyszeli. Strzeliłam facepalma. Parka spadła z łóżka, a ja skorzystałam z okazji i przeczołgałam się do drzwi. Byłam na korytarzu, z 4 paczkami chipsów, zadowolona z siebie, aż tu nagle, ni stąd, ni zowąd wpadam na Armina.
-A gdzie się z tym wybierasz? - zabrał mi 2 paczki.
-Ej, oddawaj! Nawet nie wiesz przez co przeszłam kiedy próbowałam to zdobyć!
-To mi opowiedz. - uśmiechnął się.
 Siedzieliśmy pod ścianą i gadaliśmy opychając się chipsami, a kiedy się skończyły...
-Idziemy do mnie? - uśmiechnęłam się tajemniczo.
-A mogę? - zaśmiał się i wyszliśmy.
 Całą drogę żartowaliśmy, a kiedy byliśmy w parku, przestaliśmy rozmawiać, a zaczęliśmy się całować... I tak aż do domu. Z trudem otworzyłam drzwi.
 Urwał mi się film. Wiem tylko tyle, że wylądowałam z Arminem w łóżku. Chwila, co?!


Jako bonus:

Sukienka Gwen

Sukienka Rozalii